Partner wydania: się zdarzą, moglibyśmy opracować perfekcyjny plan. Nie ma czegoś takiego. Jak im zapobiegać? Napisałem kiedyś tekst Celowanie w Księżyc – o tym, jak NASA organizowała pierwszą wyprawę człowieka na Srebrny Glob. Zamiast zaplanować misję od początku do końca stworzyli najpierw misję, której celem było… uderzenie w Księżyc. Bez żadnego lądowania: wysłać rakietę, skierować ją w stronę Księżyca i rozwalić, gdy tylko doleci. Dlaczego potrzebowali tej misji? Bo w jej trakcie musieli odpowiedzieć na pytania, o których w ogóle nie myśleli na etapie planowania. Co przygotowało dużo bardziej solidny grunt pod misję, która była mocno skomplikowana. I to chyba jest odpowiedź na Pani pytanie – zamiast rozwiązywać wszystkie problemy jednocześnie, warto czasem zaplanować „walnięcie w Księżyc” i uczyć się z prostszej misji. A gdyby miał Pan wymienić 3 największe błędy, które popełniają osoby odpowiedzialne za organizację eventów skupionych na rozwoju świadomości marki, to jakie by Pan wskazał? Nie wiem, czy istnieją jakieś trzy największe. Z mojej perspektywy dostrzegam często rozmycie komunikatów – wydarzenie ma być spektakularne, więc staramy się tam wrzucić jak najwięcej atrakcji i… główny komunikat ginie. Druga rzecz to częste zaniedbywanie warstwy fabularnej – w storytellingu mówimy o „głównym łuku opowieści”. To komunikat, który spina ze sobą wszystkie części historii (także eventu). Są wydarzenia z tematem przewodnim, ale jest też mnóstwo takich, w których ten temat jest wymyślony naprędce, potraktowany po macoszemu. A to przecież on niesie główne komunikaty marki. Przynajmniej w teorii. Z tym wiąże się trzecia rzecz, na którą zwróciłbym uwagę: umiejętność mówienia „nie”. Wydarzenia są zbiorowym wysiłkiem i czasem – w imię zaspokojenia ambicji tego czy innego organizatora – wrzuca się tam kolejne elementy. A to skutkuje rozmyciem, o którym mówiłem wcześniej. Tymczasem dobry event powinien mieć reżysera, który potrafi powiedzieć „nie, po moim trupie” i odmawiać ludziom i projektom, które nie dodają wartości eventowi. Ma Pan spore doświadczenie. Czy zdarzyła się Panu jednak sytuacja, że kompetencje z zakresu public relations nie wystarczyły, by zaradzić kryzysowi lub wypromować pewną ideę? Wielokrotnie. Bo – tak jak mówiłem – plan ma się zwykle nijak do rzeczywistości. Carl von Clausewitz, pruski generał i strateg wojny, napisał kiedyś piękne zdanie: „Żaden plan nie przetrwa kontaktu z wrogiem”. Podpisuję się pod tym obiema rękami. Doświadczenie pozwala co prawda zapanować nad niektórymi sytuacjami, ale bywa, że wszystko się sypie. Co zostaje, kiedy plan pójdzie z dymem? Ludzie i kultura. Dlatego tak ważne – moim zdaniem – jest kształtowanie kultury organizacyjnej nawet w najmniejszej firmie. Bo kiedy nie ma planu i każdy improwizuje, dobrze jest wiedzieć, że spajają nas jakieś wspólne wartości, ta improwizacja będzie bardziej ukierunkowana. Konferencje, kongresy czy eventy są organizowane z kilku powodów. Jednym z nich jest przekazanie uczestnikom informacji, które organizatorzy chcą, żeby były dobrze zapamiętane. Minimum tego, co można w tej sytuacji zrobić, to „odpicować” tę informację, by była podana w atrakcyjnej formie. Organizatorzy eventów to wiedzą – „odpicowują” przecież posiłki, atrakcje, wybierają najbardziej prestiżowe lokalizacje. fot. Aleksandra Anzel 14 Twarzą w twarz
RkJQdWJsaXNoZXIy MTMwMjc0Nw==