Partner wydania: o wygranej lub przegranej – tak by było w idealnym świecie. Niestety, tych czynników jest dużo, dużo więcej: od relacji z klientem, budżetu, aż po nie do końca uczciwe praktyki przetargowe, których na naszym rynku jest wciąż naprawdę dużo. Jednak staramy się na to nie patrzeć i nie myśleć o tym, tworząc koncepty. Skupiamy się na kreacji. Myślę jednak, że szansę na wygraną można znacznie zwiększać, tworząc ciekawe, dopasowane do briefu i budżetu koncepcje. Właśnie na tym skupiamy się w kreacji – żeby dać z siebie wszystko przy każdym przetargu i wykonać swoją część na 100%. Ciągle szukamy nowych możliwości prezentacji – ciekawszych, bardziej kreatywnych, ale też bardziej realistycznych. Bardzo ważne są estetyka i porządek prezentacji, do tego przywiązujemy też ogromną wagę, aby nasze koncepty docierały w zrozumiały sposób do każdego odbiorcy. Stawiasz na kreatywną stronę tworzenia eventów. Obranie takiej drogi wymagało od Ciebie jakiegoś wcześniejszego przygotowania? Sądzę, że do wszystkiego, co się robi, trzeba mieć predyspozycje i chyba to się liczy najbardziej. Aby tworzyć koncepcje kreatywne na eventy, trzeba być przede wszystkim obserwatorem świata, kochać życie i ludzi, być aktywnym człowiekiem. Całej reszty można się nauczyć. Oczywiście kreatywni z przeszłością producencką mają łatwiejsze zadanie, są bardziej techniczni, mają większe wyczucie budżetu, bywają mniej bezkompromisowi. W naszym dziale stawiamy jednak na tę pierwszą grupę – na ludzi z pasją, koneserów życia, hedonistów. To jest właśnie klucz do robienia czegoś innego, nowego. Na nas czterech tworzących koncepty w Mea tylko ja i Maciek mamy doświadczenie w produkcji, przy czym Maciek zajmował się realizacją wewnętrznych, małych eventów w firmie, w której pracował. Paweł widział eventy od kuchni jako tancerz, a Tomek bywał na koncertach. Chłopaki bardzo wiele się nauczyli i ich nieszablonowe podejście potrafi nieustannie zaskakiwać. Moja droga do kreacji była bardzo kręta, choć zawsze mnie do niej ciągnęło. Kiedy zaczynałem pracę w branży, kreatywnych nie było jeszcze na rynku (poza kilkoma wyjątkami jak Mateusz Zmyślony). Zostałem więc producentem i tak przez prawie 10 lat robiłem eventy, marząc o kreacji, tworząc strategię i inne, dziwne rzeczy, dopóki pewnego dnia szefowa agencji, w której wtedy pracowałem, nie zapytała mnie, czy nie znam kogoś na stanowisko dyrektora kreatywnego – czytaj kreatywnej osoby z doświadczeniem produkcyjnym. Po 10 minutach siedziałem w jej gabinecie, prezentując kandydata: siebie. Dostałem tę robotę i... zostałem zwolniony po 5 miesiącach. Tak trafiłem do Mea Group – Marty i Magdy (Marta Dunin-Michałowska – prezes zarządu; Magdalena Kozicka – dyrektor produkcji, członek zarządu Mea Group – przyp. red.), które mnie wzięły takiego, jakim byłem. Obdarowały mnie zaufaniem, którego efekty widać codziennie w naszej wspólnej pracy. Z Magdą stanowimy nierozerwalny team, choć czasem bierzemy się za łby. Tworzyłeś koncepcje eventowe dla bardzo wielu firm, m.in. Nokii, Adidasa, Tymbarku, Samsunga. Które z wyzwań na przestrzeni lat było dla Ciebie najciekawsze? Trudne pytanie i nie starczyłoby stron, żeby o tym wszystkim opowiedzieć. reklama 17
RkJQdWJsaXNoZXIy MTMwMjc0Nw==