pokój, straciłabym na to zbyt wiele czasu i energii. Intranet daje również możliwość tworzenia ankiet satysfakcji z eventu. Oczywiście każdorazowo omawiam wyniki badań z zarządem oraz staram się wcielać w życie uwagi uczestników. Ponadto po każdym dużym wydarzeniu pracownicy wyrażają swoje opinie i sugestie w ankiecie, dzięki czemu mamy informacje od szerszej i mocno zróżnicowanej grupy docelowej. Jest Pani wyrazistą postacią, a Pani obecność w branży nie pozostaje niezauważona. Skąd ta otwartość na aktywny udział w rozwoju branży? Nie jest to przecież częsta praktyka wśród przedstawicieli klientów końcowych. Branża eventowa to przede wszystkim relacje. Myślę, że to pasja i chęć rozwoju skłoniły mnie do wyjścia z biura i bezpośredniego kontaktu z branżą. Stwierdziłam, że praca wyłącznie z poziomu biura ogranicza. Prawdopodobnie zbyt dużo by mi umykało, a przecież zależy mi na tym, by każdy realizowany przeze mnie event był wyjątkowy. Rynek dynamicznie się rozwija. Dostępne są dla nas zupełnie inne narzędzia niż piętnaście lat temu. Uważam, że event manager siedzący w zamknięciu nie może być dobrym ekspertem w branży, ponieważ bierna postawa stoi w sprzeczności ze specyfiką tej pracy. Dzięki bezpośredniemu budowaniu relacji nawiązuję trwałe kontakty, dzięki czemu mam wsparcie na każdym etapie realizacji projektu. Jeżeli mam jakiś problem, wiem, do kogo zadzwonić i podpytać o sprawdzone rozwiązania. Kiedyś nie wiedziałam, jak wstawić samochód na pierwsze piętro w hotelu. Wykonałam telefon do znajomej z branży samochodowej, która w ekspresowym tempie podpowiedziała gdzie, jak i z czyją pomocą to zorganizować. Oczywiście mogłabym poszukiwać sugestii w internecie, ale czy udałoby mi się znaleźć rzetelne informacje? Kilka lat temu zaczęłam uczestniczyć w spotkaniach wyjazdowych dla przedstawicieli branży eventowej. Podczas takich spotkań mam okazję nawiązania bezpośrednich relacji z dostawcami, co uważam za niezastąpioną okazję zweryfikowania oferty rynkowej. Co najważniejsze, każdorazowo nawiązuję długotrwałe relacje z bardzo ciekawymi i pomocnymi ludźmi. Od kilku lat zasiadam w jury konkursu MP Power Awards, co również uważam za zasługę wyjścia poza biuro. Co w Pani odczuciu jest największą bolączką branży? Zauważam wiele niedociągnięć we współpracy na linii klient – agencja eventowa. Mam tutaj na myśli przede wszystkim etap briefowania i otrzymywania propozycji od agencji. Zdarza mi się otrzymywać oferty od agencji z oznaczeniem „oferta szyta na miarę”. Od razu wydaje mi się to podejrzane i rzeczywiście analiza propozycji potwierdza moje obawy. Dochodzi do tak kuriozalnych sytuacji, że agencja nie zmieniła nawet nazwy firmy, czyli mam niezbity dowód, że dostałam dokładnie tę samą ofertę „szytą na miarę”, co inna firma. Po prostu agencja sprzedała identyczną propozycję kilku innym klientom i była przekonana, że my również ją kupimy. Najgorsze są sytuacje, gdy dokładnie podkreśliłam w briefie, jakie rozwiązania mnie nie interesują, natomiast oferta i tak je uwzględnia. Wracam do tych agencji z zaczepnym pytaniem, dlaczego sądzą, że zaproponowane przez nie rozwiązania są dla nas idealne. Jaką odpowiedź otrzymuję? „Bo u innych się sprawdza”. Ja jednak nie chciałabym być traktowana jak inni, lecz indywidualnie. Drażni mnie również naciąganie na koszty. Mam świadomość cen rynkowych i potrafię ocenić, czy zasugerowane koszty są zawyżone. Nie przeszkadza mi wyższa marża, ponieważ w takiej sytuacji agencja uczciwie przyznaje, jaki zarobek ją interesuje. Niestety, często bywa tak, ze marża jest na poziomie rynkowym, czyli 6-7%, ale wyszczególnione koszty nie są zgodne z rzeczywistymi cenami. Od pewnego czasu mamy wytypowane wybrane agencje eventowe do stałej współpracy, które każdorazowo briefujemy. Firmy te wygrały nasze przetargi i podpisaliśmy z nimi umowy ramowe. Jeżeli nie są one w stanie zaoferować tego, czego oczekuję, briefuję kolejne. Oceniam jednak tę współpracę dobrze, ponieważ wspomniane agencje znają moje oczekiwania, a ja jestem przekonana, że traktują mnie indywidualnie. Niestety, bolączką bywa również bezpośrednia współpraca z firmami dostawczymi. Korzystam z takich rozwiązań przy eventach mniej zaawansowanych logistycznie. Nie mam wtedy potrzeby współpracy z agencją eventową i rezygnuję z jej pośrednictwa. Moim zdaniem, wśród firm dostawczych brakuje profesjonalnych koordynatorów projektu albo chociażby osoby wyznaczonej do kontaktu z klientem. Bardzo często firmy te pracują w chaosie, bez osoby zajmującej się wyłącznie obsługą klienta, co niestety utrudnia współpracę. Pracuje Pani w Providencie już 15 lat, a nadal Pani opowiada o swojej pracy z pasją i zaangażowaniem. Jak to możliwe? Teoretycznie kilkanaście lat pracy w jednym miejscu może wydawać się pierwszym krokiem do wypalenia zawodowego, jednak rynek eventowy nieustannie ewoluuje, a wraz z nim zmieniają się koncepcje wydarzeń. W naszej branży nie ma mowy o stagnacji czy nudzie. Poza tym eventy to moja pasja. Kocham w nich właśnie tę różnorodność oraz brak przewidywalności. Nieustannie dostarczają mi adrenaliny. Jestem osobą wielozadaniową, więc doceniam szerokie spectrum obowiązków. Być może kogoś innego przerażałby taki charakter pracy, dla mnie jednak jest to spełnienie marzeń. Rynek dynamicznie się rozwija. Dostępne są dla nas zupełnie inne narzędzia niż piętnaście lat temu. Uważam, że event manager siedzący w zamknięciu nie może być dobrym ekspertem w branży, ponieważ bierna postawa stoi w sprzeczności ze specyfiką tej pracy. Dzięki bezpośredniemu budowaniu relacji nawiązuję trwałe kontakty, dzięki czemu mam wsparcie na każdym etapie realizacji projektu. Partner wydania: 15
RkJQdWJsaXNoZXIy MTMwMjc0Nw==