Partner wydania: – Podczas konferencji nie używamy nowoczesnej technologii, ale starej. W trakcie trwania naszego spotkania wykorzystujemy oprogramowanie ogólnodostępne od wielu lat. Sprzęt ten działa bez żadnego zarzutu i można na nim zawsze polegać. Podczas takich spotkań, niezależnie czy są to pojedyncze miejsca, czy formuła Multi City, istnieje ryzyko, że nagle mikrofon przestanie działać, że będzie nieoczekiwana przerwa w dostawie prądu. Nie dostrzegam jednak w tym problemu. Wszystko, czego potrzebujemy podczas naszych spotkań, to dostępu do internetu. Dobre połączenie z siecią jest dla nas kluczowe. Za każdym razem próbuję przewidzieć problemy techniczne przed jakimś spotkaniem. Jestem zaskoczony tym, jak niewiele potencjalnych zagrożeń tego typu jestem w stanie znaleźć. – Konferencje hybrydowe pokazują bardzo wiele różnic pomiędzy krajami. Chociażby kulturowych. – Różnice te mogą być wadą, ale mogą równie dobrze przekształcić się w zalety. Państwa coraz bardziej upodabniają się do siebie i stają się jednolite. Polska i jej sąsiedzi są zbliżone do siebie kulturowo, ale inne niż np. Portugalia czy Dania. Jeśli organizujemy pojedyncze wydarzenie, w którym biorą udział ludzie z odmiennych pod wieloma względami krajów, mamy mieszankę kulturową. Gdy zgromadzimy tych wszystkich ludzi w jednej lokalizacji, to nie są oni jednak reprezentantami poszczególnych kultur, ale tworzą wielokulturową mieszankę. – To lepiej czy gorzej, gdy mamy tych wszystkich ludzi w tym samym miejscu? – Nie wiem. Byłem również na innej konferencji, w której brali udział przedstawiciele wielu miast. Byłem też w różnych zakątkach Europy i na evencie w USA. W Europie spotkałem wielu interesujących ludzi. Na przykład w Zurychu spotkałem bardzo wielu ludzi o silnej pozycji w branży, a pielęgnowanie znajomości z nimi przynosi mi wiele korzyści. W Stanach Zjednoczonych odbyłem wiele rozmów ze sporą liczbą osób, ale podczas licznych rozmów z nimi czułem, że nie poszerzam swoich horyzontów. Dlatego podsumowując: branie udziału w spotkaniach Multi City jest o wiele lepsze. Dodatkowo… w Zurychu mają lepsze wino niż w Ameryce. – W jakiej kondycji znajduje się obecnie rynek branży eventowej? – Zależy on od ogólnej sytuacji ekonomicznej, bo gdy ta jest słaba, to pierwsze, na czym firmy tną koszty, to organizacja eventów. Jeśli jakieś przedsiębiorstwo przechodzi kryzys, to na początku zaczyna oszczędzać na podróżach i spotkaniach biznesowych. Nie dotyczy to jednak Polski, ponieważ z tego, co wiem, Wasz rynek miał się bardzo dobrze przez ostatnie lata. Europa nie wychodzi z kryzysu, za to USA nabierają wiatru w żagle i obecnie wydają się liderem światowej ekonomii. Nie jestem w stanie przewidzieć, jak to się dalej potoczy. Rynek eventowy jest bardzo mocno związany z ekonomią, więc jeśli pytasz mnie o ogólną kondycję branży, to odpowiem tak: jeśli stan gospodarki się poprawi, to i branża eventowa odnotuje wzrost. Ale skupmy się również na drugiej stronie. W momencie ekonomicznego załamania spada lojalność konsumentów i trudniej jest zdobyć klienta. Każdy skupia się na zaoszczędzeniu kosztów, szuka czegoś tańszego. Walka staje się trudniejsza, a klienci przestają być przywiązani do marek. Przykładem jest chociażby to, że podczas recesji w Szwajcarii w roku 2008 firmy medyczne traciły klientów. – Co zrobiły w takiej sytuacji? – Coś przeciwnego niż inne przedsiębiorstwa w podobnych sytuacjach: zdecydowały się zwiększyć budżet na marketing o 40%, ponieważ to w czasie kryzysu ważne jest, by zawalczyć o klienta i jego lojalność. Należy wtedy organizować więcej wydarzeń, które mogą budować jego relacje z marką. W czasach kryzysu walka o klienta powinna być zdecydowanie bardziej większa. Powinniśmy spojrzeć naszym klientom prosto w twarz i powiedzieć: „Proszę, zobaczcie, co dla Was przygotowaliśmy”. reklama 15

RkJQdWJsaXNoZXIy MTMwMjc0Nw==