reklama Doświadczenie sceniczne pomaga, jednak nie można dać się zwieść – do każdej imprezy należy się wcześniej przygotować. Zazwyczaj prosimy naszych klientów o brief, scenariusz i wszelkie założenia imprezy. Nawet jeśli klient przygotowuje nam gotowy scenariusz, nie zwalnia to z potrzeby poszperania, zajrzenia głębiej w tematykę. Daje to lekkość, możliwość riposty czy zwykłego uatrakcyjnienia przekazu. Ponadto, każde materiały przerabiamy dokładnie pod siebie – opracowujemy teksty, stosujemy swoje oznaczenia, formaty – wówczas możemy bez wczytywania się, rzucając zaledwie okiem, wiedzieć, gdzie jesteśmy w scenariuszu. Reasumując – każdy konferansjer powinien przede wszystkim lubić ludzi. Ja lubię zwyczajnie rozmawiać – nie tylko w pracy – w autobusie, pociągu, w kolejce do kasy. To jest cecha podstawowa, taki spiritus movens tej działalności. Na drugim miejscu jest profesjonalizm. „Zabawa” w branży eventowej odnosi się tylko do gości. My możemy kochać tę pracę, jednak to praca, a ta jako wartość powinna być wykonywana na odpowiednim poziomie – od pierwszego maila z klientem do wręczenia faktury. Staram się utrzymywać odpowiednie standardy, zarażać nimi zespół. Trochę podglądam od strony sprzedażowej rynek w USA. Co by mówić, w sprzedaż są nieźli (uśmiech). Trzecie to połączenie rzemiosła z odrobiną talentu, czyli przygotowanie, elokwencja, poprawna polszczyzna i (super, jeśli ma się je na koncie) szkolenia kierunkowe. To pomaga, jeśli ktoś nie jest z wykształcenia aktorem. A co jest największym wyzwaniem? Chyba to, żeby z każdej realizacji zadowoleni byli nie tylko klienci, ale także my, konferansjerzy. Lubię mieć satysfakcję z dobrze wykonanej pracy. Co jest Pana największym osiągnięciem? Które wspomnienia przywołują szczególny uśmiech na twarzy? Przez kilkanaście lat w branży zebrało się ich kilka (uśmiech). Z uwagi na ciągłą potrzebę rozwoju, która powinna przyświecać każdemu prowadzącemu, dzielę swoją działalność na kilka okresów, w których bywały wzloty i… wzloty (śmiech). Dużą radość, ale też niezły trening kreatywności, dały mi sezony letnie spędzone na plaży, gdzie prowadziło się wydarzenie przez 6 dni przez dwa miesiące, co polecam każdemu początkującemu w tym fachu, ponieważ można wskoczyć o poziom wyżej. Wspólnie z agencją evntową, będącą moim klientem, przeprowadziliśmy kiedyś obłędną akcję prosale dla jednej z galerii handlowych. Biegałem po mieście w specjalnie uszytym stroju Robin Hooda, a sama akcja (w różnych etapach) trwała miesiąc. Zabawa fantastyczna. Mocnym przeżyciem było też wyjście pierwszy raz przed kilkudziesięciotysięczną publiczność z okazji otwarcia nowego miejskiego obiektu. Lubię koncerty, wywiady, także te z celebrytami, których poznaję dzięki swoim klientom. W większości przypadków udaje się potwierdzić publiczności, że to bardzo fajni ludzie. Ostatnio wziąłem również udział w jednej z większych imprez gospodarczych, jako moderator panelu dyskusyjnego z branży, która na pierwszy rzut oka niekoniecznie jest moją domeną, jednak odpowiednie przygotowanie dało rezultaty. Jestem też dumny zarówno z zespołu realizacyjnego, jak i trochę z siebie, że udało nam się przeprowadzić 80 konferencji dla jednego klienta w kilka miesięcy. Tempo i odległości między lokalizacjami były szalone, ale z odpowiednimi ludźmi nic nie jest straszne. Partner wydania: HOTEL ROBERT`S PORT LAKE RESORT & SPA 17

RkJQdWJsaXNoZXIy MTMwMjc0Nw==